Ks. Stanisław Hartlieb (9.04.1920-21.09.2002) urodził się w Poznaniu na Łazarzu. W 1938 roku, po złożeniu egzaminu dojrzałości, wstąpił do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu. Przyjął święcenia kapłańskie jeszcze w czasie trwającej II Wojny Światowej, 28 maja 1944 roku w Kielcach z rąk bp Czesława Kaczmarka. Zaraz po przyjeździe do rodzinnego miasta w lutym 1945 r. otrzymał placówkę duszpasterską – mając 25 lat został proboszczem dwóch parafii: św. Marcina w Konarzewie i Nawiedzenia NMP w Dopiewie. Pierwszą Eucharystię sprawował w Konarzewie 25 lutego 1945 roku. Parafię dopiewską oddał po dwóch latach innemu duszpasterzowi, w Konarzewie pracował na niwie Pańskiej przez przez 4 dni, 4 miesiące i 44 lata. Jako niezwykle gorliwy duszpasterz doświadczał szykan i prześladowań ze strony Władz Polski Ludowej (kary grzywny, niesłuszne podatki, procesy sądowe, kolegia). Dbał o materialną kondycję parafii, dokonał remontu i przystosowania do odnowionej po II Soborze Watykańskim liturgii wystroju kościoła parafialnego, w podziemiach kościoła urządził kaplicę pw. św. Stanisława Biskupa, zreorganizował cmentarz parafialny,

Ks. Stanisław Hartlieb był znanym i cenionym liturgistą. Liturgia – była jego pasją. Wielokrotnie mówił swoim wychowankom i parafianom, że „sprawowanie liturgii to nie akademia wspominająca przeszłość, ale to rzeczywiste sakramentalne uobecnienie zbawczego czynu, którego dokonał Chrystus jako Bóg – Człowiek. Wykładał liturgikę m.in. w Wyższym Seminarium Księży Chrystusowców, pisał artykuły do czasopism teologicznych na tematy związane z odnową liturgii po Soborze Watykańskim II. Podczas jednego z ogólnopolskich zjazdów liturgistów poznał sługę Bożego ks. Franciszka Blachnickiego i od niego „zaraził się” ideą wprowadzenia odnowy soborowej w parafiach poprzez nową ewangelizację, grupy duszpasterskie i zaangażowanie w odnowioną liturgię. Aktywnie angażował się w prace Krajowego Duszpasterstwa Służby Liturgicznej począwszy od jego powstania w 1964 roku. Troszcząc się o młodzież, zaszczepił w archidiecezji Ruch Światło-Życie, którego przez całe lata był niemianowanym moderatorem diecezjalnym. W latach 70- tych stworzył w Konarzewie ośrodek rekolekcyjny (pierwsze rekolekcje oazowe odbyły się w 1973 roku).

Ks. Stanisław Hartlieb był znany w Polsce i na świecie także ze swoich publikacji: artykułów w czasopismach teologicznych i książek. Jego najbardziej znaną publikacją była książka pt. „Pięćdziesiąt dni radości paschalnej. Nowenna do Ducha Świętego” zawierająca propozycje nabożeństw na okres wielkanocny. Do dziś aktualne pozostają przemyślenia ks. Stanisława zawarte w książkach: „PIERWSZA KOMUNIA ŚWIĘTA. Droga wtajemniczenia w paschę Chrystusa” (Kraków 1996), „Msza Wieczerzy Pańskiej i katechezy o Eucharystii” (Kraków 1996),  „Okruchy ze skarbca liturgii” (Lublin 1993; Poznań 2001).

W roku 1989 przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Poznaniu, początkowo przy parafii Chrystusa Odkupiciela na Osiedlu Warszawskim, a następnie w domu sióstr miłosierdzia przy ulicy Czekalskie. W roku 1997 został odznaczony przez Władzę Duchowną godnością kanonika honorowego Kapituły Katedralnej w Poznaniu. Zmarł po długiej i ciężkiej chorobie 21 września 2002 roku w wieku 82 lat. Został pochowany na konarzewskim cmentarzu parafialnym pośród swoich wiernych. Uroczystościom pogrzebowym 25 września 2002 roku przewodniczył Metropolita Poznański Arcybiskup Stanisław Gądecki.

Z okazji 25. rocznicy przejścia śp. księdza Stanisława na emeryturę i odejścia z parafii, wmurowaliśmy w ścianę kościoła tablicę wotywną poświęconą temu wybitnemu kapłanowi. Jej odsłonięcia dokonał ks. Krystian Sammler wraz z państwem Mirosławą i Grzegorzem Jankowiakami (siostrzeniec Księdza z małżonką) w dniu 19 czerwca 2014 roku o godzinie 10.00 – na rozpoczęcie obchodów Bożego Ciała.

* * *

Publikujemy wywiad z ks. Stanisławem Hartliebem, który ukazał się w czasopiśmie Wieczernik nr 199, listopad – grudzień 2002.

Na początku drogi.

Rozmowa z ks. Stanisławem Hartliebem

– Jak to się stało, że zainteresował się ksiądz właśnie liturgią?

– W dość późnym wieku zostałem ministrantem – bodajże w piątej klasie licealnej. To chyba sprawiło, że przeżywałem liturgię rzeczywiście z zainteresowaniem. Potem w semi­narium bł. Michał Kozal, który był rektorem, już na pierwszym roku zastał mnie w biblio­tece z książkami liturgicznymi. W czasie wojny drogi zaprowadziły mnie do Tyń­ca – by­wałem tam w wakacje w czasie studiów. I tak to się jakoś zaczęło. Z tym „bakcylem” przyszedłem już do Konarzewa. Zawsze było dla mnie najważniejsze odpra­wianie Mszy św.

– A w jaki sposób zetknął się ksiądz z Ruchem Światło-Życie?

– Oczywiście przez liturgię. Byłem wykładowcą liturgiki w seminarium księży Chrys­tusowców. Na sympozjum dla wykładowców z całej Polski poznałem ks. Blachnickiego i zostałem przez niego z miejsca wciągnięty do roboty liturgicznej.

Po pierwsze Msza św.

– Całą formację seminaryjną i święcenia otrzymał Ksiądz na długo przed Sobo­rem. Czym była dla Księdza soborowa odnowa liturgii?

– Odpowiem może w ten sposób: bywałem mocno zmęczony w mojej pracy. Zwłaszcza przez pierwsze lata, gdy miałem dwie parafie: Kona­rzewo i Dopiewo, a potem Tomice. Zdarzało się tak, ze brewiarz odma­wiałem dopiero o 23.00. I to na stojąco przy jakimś podwyższonym sto­liku, bo jakbym usiadł… Ale była jedna rzecz, którą mogłem czytać nawet najbardziej zmęczony, całą noc mogłem nad tym siedzieć – gdy dostałem z Watykanu jakiś doku­ment odnowy liturgicz­nej.

Nabywałem te dokumenty za pośrednictwem pallotynów z Paryża. Oni kupowali je w Rzymie, ja od nich otrzymywałem i za to musiałem odprawiać Msze św. – oni organi­zo­wali intencje. Za soborowy brewiarz, cztery tomy, przysłali mi do odprawienia 4 gre­go­rianki i jeszcze 30 innych intencji – było to prawie pół roku odprawiania Mszy św. No, ale ja musiałem to mieć.

– Jak ksiądz ocenia odnowę liturgii w Polsce? Na ile została ona już zrealizowa­na?

– Jesteśmy dopiero na początku drogi. Widzę oczywiście, że przeprowadzono wiele zmian, uważam jednak, że jest to dopiero początek. Chciałoby się aby zmiany dokony­wały się szybciej…

– A co uważa Ksiądz za najważniejsze do zrobienia?

– Dla mnie rzeczą najważniejszą jest Msza św. przecież na Mszę chodzi jeszcze 30% lu­dzi w Polsce! Gdyby te Msze były tak naprawdę odprawiane według ducha liturgii… prze­cież to jest taki przekaz wiary, że nie potrzeba nic więcej! Słowa z Konstytucji Sobo­rowej, że liturgia, szczególnie eucharystyczna, jest szczytem i źródłem, nie są dla mnie poetycką przenośnią – to jest prawda! Dlatego jestem ogromnie zmartwiony gdy widzę, jak czasem odprawia się Msze św. Jest ciekawa rzecz. Mamy księży, którzy są ogromnie zaangażowani w katechezę, naprawdę jej oddani – a liturgię odfajkowują. A przecież tu­taj najwięcej ludzi przychodzi. Tutaj przychodzą z własnej woli – nie dlatego, że muszą. Niestety, nie zawsze dostają to co powinni dostać.

A druga sprawa to Triduum Paschy. Nie ma piękniej­szych i głębszych rekolekcji. Tyl­ko to trzeba rzeczywiście pięknie zro­bić, z całym oddaniem, z sercem.

– Może odnowa liturgii jest za trudna?

– Na pewno przeprowadzenie pełnej odnowy jest trudne. Jednak ten trud się po Bo­żemu „opłaca”, czego wielu nie ro­zumie.

Przypomina mi się taka sytuacja z Krościenka, z lat sie­demdziesiątych. Ostatnia Msza św. na rekolekcjach przed aga­pą. Przewodniczył ks. Blachnicki. Wiadomo, że jak on prze­wodniczył, to nie były to krótkie Msze św. Po Mszy w drodze na Kopią Górkę przy­łączyła się do mnie moja pa­ra­fianka, któ­ra była na rekolekcjach. Rozmawialiśmy m.in. o Mszy. „Księ-że, jakie to było piękne! Ale jak krótko!” Ja spoj­rzałem na ze­ga­rek i stwier­dziłem, że wcale nie było krót­ko – chyba dwie go­dziny. I ona się wtedy zorientowała, że jej ze­garek stanął.

Gdy Msza św. będzie odprawiana pięk­nie, nikt się nie będzie nudził. Ludzie by­najm­niej nie szukają liturgii krótkiej, tylko li­turgii ładnej. Na przykład we Francji, tam gdzie ładnie sprawują liturgię – tam są peł­ne kościoły. Przed rokiem w „Tygodniku Pow­szechnym” był wywiad z biskupem Christophem Schonbornem, sufraganem wiedeń­skim. Mówił on, że od czasu kiedy kard. Lustiger został arcybiskupem Paryża i za­czął pięknie sprawować liturgię w katedrze No­tre Dame, zapełniła się ludźmi pragną­cy­mi się modlić, przestała być muzeum i stała się naprawdę domem Bożym. Niedaleko No­tre Da­me jest kościół Gerwazego i Protazego, przy którym jest mnisza wspólnota je­rozo­lim­ska. Tam jest sprawowana liturgia grecko-rzymska. Ikony, kadzidła, świece. Eu­chary­stia nig­dy nie trwa poniżej godziny, zwłaszcza, że po południu jest łączona z nie­szporami. I tam jest pełen kościół!

Spotkać żywego Boga

– Co jako Ruch Światło-Życie możemy robić, aby przyspieszyć odnowę liturgii?

– Przede wszystkim pielęgnować cały charyzmat Ruchu, nie zaś tylko to, co się z niego podoba. Ruch jest przecież oparty na liturgii. Właśnie dzisiaj rozmawiałem z jed­nym z księży moderatorów. Mówił, że tego co otrzymał w zakresie liturgii w Ruchu, nie otrzy­mał w seminarium. Wszyscy księża, którzy spotkali się z Ruchem, mówią że dopiero tutaj zobaczyli w pełni, iż liturgia to coś osobistego, to jest rzeczywiście spotkanie z ży­wym Bogiem.

A więc – aby naprawdę wprowadzić odnowę liturgii – powinniśmy, zarówno księża jak i świeccy, nie dziwaczyć na liturgii, nie wymyślać, tylko realizować czystą liturgię wed­ług myśli Kościoła. I oto dbać bezwzględnie.

– Jak na dziś ocenia Ksiądz „liturgiczność” Ruchu?

– Szczerze mówiąc, ja bardzo mało wyjeżdżam teraz na oazy letnie, trudno mi więc się wypowiadać. Niemniej – przed dwoma czy trzema laty byłem na jednym turnusie w Krościenku. I już po połowie turnusu przyszedł do mnie moderator drugiego stopnia do­rosłych. „Księże, czy Ksiądz by nie przyszedł do naszej grupy na jedną konferencję bo myśmy jeszcze nic z liturgii nie zaczęli”. Drugi stopień! Oczywiście poszedłem. Podczas konferencji szeroko otwierali oczy, skończyło się na tym, że chcieli jeszcze. „Nie, oni nie mają już czasu” – powiedział prowadzący. „To wobec tego możemy zrobić tak, że ja wam odprawię Mszę św. i podczas tej Mszy coś dopowiem.” To z wielką radością przyję­li. I to było w samym Krościenku!

W pierwszych latach oazowych podczas godziny świadectwa najwięcej było zachwytu nad Mszą św., liturgią. A później i obecnie mówi się o różnych innych rzeczach, a Mszy św. prawie się nie zauważa. Oczywiście, częściowo może to wynikać z tego, że w para­fiach odnowa liturgii trochę się już dokonała. Ale w pełni się przecież ona nie dokonała. Czyli coś musi być nie w porządku w prowadzeniu oazy, jeśli uczestnicy nie zauważyli Mszy św.

Dziękuję za V Modlitwę Eucharystyczną

– Ma Ksiądz swoje ulubione modlitwy we Mszy św.?

– We Mszy św.? (po chwili zastanowienia) W każdym razie jedno jest pewne – strasz­nie boję się księży, którzy znają tylko II Modlitwę Eucharystyczną. Kiedyś w tramwaju po­deszła do mnie jedna pa­ni: „Dziękuję księdzu za V Modlitwę Eucharystyczną”. Na Nie­dzielę Palmową wziąłem modlitwę o pojednaniu, tak samo w poniedziałek, wtorek, śro­dę. To aż się prosi. Tam ciągle się powtarza „My grzesznicy…”

– Odnowa soborowa polegała między innymi na inkulturacji, czyli na wprowa­dzeniu do liturgii elementów narodowych. W Polsce takich elementów, jak na razie, nie wprowadzono zbyt dużo. Czy Ksiądz, mając tak duże doświadczenie duszpaster­skie i taką wiedzę liturgiczną, miałby może jakieś propozycje w tym zakresie?

– No cóż… Na przykład: jest taka zasada, że jeśli watykańskie editio typica ma kilka formuł jakiegoś obrzędu czy modlitwy, to Konferencja Episkopatu może wprowadzić nas­tępne. I tak watykańskie wydanie ma trzy formuły aktu pokuty. Można w Polsce wpro­wadzić np. „Święty Boże, święty mocny…” albo coś z „Gorzkich Żalów”, albo „Przepuść Panie, przepuść ludowi swemu…”. Z kolei w okresie Paschalnym mamy piękny znak, którego poza Polską nie ma chyba nigdzie – krzyż ubrany w czerwoną stułę. Mamy od­nowione Triduum, jest Rezurekcja w nocy. I mogłoby być tak, że ten krzyż, który w Wiel­ki Piątek był wnoszony i adorowany, tu byłby introni­zowany – po lekcji, gdy kapłan czy kantor śpiewa uroczyste Alleluja, ubierałoby się krzyż w czerwoną stułę. A na przykład paschał mógłby pro­wadzić proces­je rezurekcyjną.

– Procesja to jest polski zwyczaj?

– Polski. Mają ją jeszcze niektóre diecezje w Au­strii.

– Mówimy o ogromnym znaczeniu Triduum Pas­chalnego. Ale przecież są to na­bożeństwa od­pra­wiane tylko raz w roku. W jaki sposób osiąg­nąć ak­tywny udział w nich wszystkich obecnych w koście­le? Jak na przykład nauczyć melodii, które tylko wtedy są śpiewane?

– Mogę odpowiedzieć jak to robiliśmy w Konarzewie. Ta­kim śpiewem przeznaczo­nym tylko na Wigilię Paschalną jest na przykład odpowiedź na wezwanie „Światło Chrys­tusa”. Zazwyczaj odpowiadamy „Bogu niech będą dzięki”. Ale Edi­tio Missale Vaticani wyraźnie stwierdza, że w tym może być bardziej wymowny śpiew aklamacyjny. W Kona­rzewie śpie­waliśmy „Światłości Najświętsza, odblasku chwały Ojca, Jezu Chryste, Tobie chwała na wieki”. I śpiewał to cały kościół, nie tylko schola. Podobnie cały kościół śpie­wał uroczyste Al­leluja czy też piękny refren kantyku Mojżesza „Śpiewajmy Panu, obroń­cy naszemu, Jemu zawdzięczamy nasze ocale­nie”. Jak do tego doszliśmy? Otóż ja uwa­żam, że dla tej pieś­ni, tej treści, tej melodii trzeba znaleźć więcej miejsc w roku liturgicz­nym. Bo nawet jeśli będę próbował uczyć od Popiel­ca, to się na Wigilii włączy jakaś grupka – ale nie cały koś­ciół. I tak „Śpiewajmy Pa­nu…” śpiewaliśmy przez całe pięć­dziesiąt dni przed Ewangelią. W każdą niedzielę i w każdy dzień powszedni. A „Światłości Najświętsza…” było pierw­szą pieśnią procesji ko­munijnej Bożego Narodzenia. I w ten sposób, bez tego wrażenia, że się znowu czegoś uczymy – nauczyliśmy się.

– Na Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu ks. Bolczyk wspomniał, że Ksiądz obec­nie dużo pisze. Czy mógłby Ksiądz coś na ten temat powiedzieć?

– Teraz kończę pracę o przygotowaniu i przeprowadzeniu pierwszej Komunii św.1 Chciałbym, by ukazała się na jesieni. A potem mam w planie dalsze rzeczy. Szczególnie o roku liturgicznym, o misterium Paschy, o tym w jaki sposób wprowadzić odnowę litur­giczną w parafii, jak to zrobić w praktyce. Chcę po prostu sprzedawać moje ponad czter­dzieści lat proboszczowania, dzielić się doświadczeniem. Czytałem też ostatnio bardzo ciekawą książkę w języku francuskim (tłumaczoną z angielskiego) – „Korzenie roku litur­gicznego”. Autor stawia tam miedzy innymi hipotezę (i bardzo interesująco ją uzasadnia) o obchodzeniu Bożego Narodzenia już w II wieku (dotychczas uważano, że obchodzone było od IV wieku). Kusi mnie, żeby tę książkę przetłumaczyć na język polski i ją tu wydać.

– Bardzo serdecznie dziękuję Księdzu za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Jankowiak